U podstaw mitu
Człowiek jest jednym z wielu rzeczy, powołanych do życia przez Stwórcę świata. Jednocześnie wydaje się on być przeznaczonym do spełnienia pewnych szczególniejszych zadań.
Całe życie organiczne jako swój najbardziej charakterystyczny oznacznik posiada nieprzepartą tendencje do opanowania i poddania swej woli świata materii nieorganicznej. Obserwacje poczynione przez biologów nad rozwojem życiowym jednego z jednokomórkowych pierwotniaków rzucają ciekawe światło na istotę życia. Pierwotniak ów rozmnaża się po przez podział, tak jak to jest pospolite w świecie bakteryj, przy czym tempo mnożenia się jest tak silne, iż gdyby warunki zewnętrzne pozwalały na uchowanie przy życiu wszystkich potomków, pochodzących od tego jednego pierwotniaka, to już po czterech miesiącach masa żyjącej materii wynosiła by jeden metr sześcienny, a po dalszych czterech miesiącach wzrosła by do wymiarów globu ziemskiego. I tylko brak sprzyjających warunków zewnętrznych, sprawia to, iż z niezliczonych milionów potomstwa danego jednokomórkowca, przy życiu pozostają tylko nieliczni przedstawiciele.
Tendencja ta istnieje w całym świecie żyjącym. Wydaje się, iż najwyraziściej ujawnia się ona w naturze człowieka. Ten głęboki popęd, tkwiący korzeniami w głębinach biologii nazwiemy "impulsem twórczości". W naturze człowieka przejawia się on w bardzo złożonej postaci. Nie jest to tylko nagi pęd do powiększania swej masy biologicznej, lecz przede wszystkim wola opanowania świata, przetwarzania go w pewien sposób, doskonalenia aparatu władztwa. Impuls twórczości wywiera nacisk na duszę człowieka, wytwarzając pewne stany uczuciowe, predystynujące wole twórczości, a następnie przełamuje się w sferze intelektu, dając w wyniku najbardziej skuteczny instrument jakim jest umysł. Tak więc impuls twórczości, tkwiąc w głębinach biologii, postrzegany być może w postaci zasadniczych postaw emocjonalnych wobec świata, które wyrażać może jedynie sztuka, tam zaś gdzie się ściera już ze światem żywiołów, które pragnie opanować, ujęty być może w konstrukcje intelektualne- co daje nam filozofia. Byłoby jednak błędem przypuszczać, iż impuls twórczości działa po liniach prostych, pewnych i dających gwarancję skuteczności.
W życiu dostrzegamy jakby nieustanne poszukiwanie drogi właściwej. Impuls twórczości nie działa w sferze wolnej od oporów: przeciwnie- przebija się przez zwały trudności i przeszkód, często błądzi, a nawet się cofa.
W naturze widzimy cały szereg stopni coraz wyższych form tendencji do ogarnięcia żywiołów martwych. Nawet w sferze gatunku ludzkiego widzimy eksperymentowanie Stwórcy. Niektóre rasy ludzkie wydają się być całkiem chybione w odniesieniu do ich wyposażenia w zdolności twórcze. Impuls twórczości w niektórych z nich jest rozwinięty w stopniu słabszym niż w innych. To eksperymentowanie widzimy wyraźnie czyniąc przegląd wykopalisk gatunków zwierzęcych, które zaludniały glob ziemski w ubiegłych epokach.
U podstaw życia znajdujemy więc nie tylko impuls twórczości, ale także i różny balast, powstały z gruzów nieudanych eksperymentów Stwórcy, zwały oporów, z różnych treści, składających się na podłoże wegetacji.
Jeśli teraz spojrzymy na człowieka od strony społeczeństwa sprawa odrazu się komplikuje. Impuls twórczości jako motor izolowanego Robinzona nie doprowadziłby do jakichś większych rezultatów. Życie indywidualne jest zbyt krótkie. Dopiero w życiu społecznym, obejmującym niezliczony ciąg pokoleń, impuls twórczości ma możność owocnego przejawiania się. Sumowanie doświadczeń pokoleń ubiegłych, przekazywanie ich pokoleniom następnym jest możliwe tylko w zwartej grupie historycznej. Ale wówczas wyłania się problem następujący: impuls twórczości tkwi w poszczególnym indywiduum i przejawia się tylko w pewnym okresie jego życia, znamionującym się pełnią sił fizycznych i umysłowych; wyraża się w pewnym motorycznym napięciu wewnętrznym; sama twórczość polega na włączeniu tego motoru w olbrzymi mechanizm społeczeństwa walczącego z oporami żywiołów go otaczających; stwierdzić tu musimy zmienność członów tego mechanizmu społecznego i podłoża w którym działa; otóż to włączenie mieć miejsce może tylko wówczas, gdy forma impulsu twórczości w jednostce jest dostosowana do świata zewnętrznego. Posłużmy się przykładem: pozornie proste zjawisko jazdy na rowerze zakłada odpowiednią siłę mięśni rowerzysty, odpowiedni ruch obrotowy nóg, mechanizmy przekazywania tej siły z pedała na łańcuch, następnie na szprychy, opony, powierzchnię ziemi, wywołanie reakcji itd. Każdy z tych elementów jest znów niesłychanie złożony i spełnia swoją rolę w danym układzie jakim jest jazda na rowerze tylko dzięki ścisłym uwarunkowaniom.
Twórczość cywilizacyjna polega na sprzęgnięciu różnych elementów w harmonijną całość. Organizacja społeczna i gospodarcza, technika produkcji, podłoże geofizyczne, w którym dana grupa żyje, wszystko warunkuje formę impulsu twórczości, po przez określenie typu duchowego jednostki. Typ duchowy jednostki, określający jej sposób zachowania się w życiu powinien być takim by harmonizował do organizacji społecznej i politycznej, form gospodarstwa, techniki produkcyjnej i warunków zewnętrznych. Niech jeden z tych elementów nie pasuje do innego, a całość ulega dezorganizacji. Ponieważ zaś wszystkie te elementy ulegają zmianą, więc tez ulegać musi przeobrażeniom i forma impulsu twórczości t.j. typ duchowy człowieka po przez który on działa na zewnątrz.
Dopasowanie się do siebie impulsu twórczości, organizacji duchowej grupy społecznej, mechanizm jej życia (polityka, gospodarstwo) i podłoża geofizycznego, sprawia to, iż impuls twórczości może się w pełni przejawić. Takie zjawisko wiąże się z wielką twórczością cywilizacyjną; odbywa się ona na podłożu pewnego mitu. Każdy mit zbiorowy polega na powiązaniu elementów wyżej podanych w ten sposób, że impuls twórczości, przebiegając przez wszystkie ogniwa, ma możność skutecznie oddziaływać na świat żywiołów wśród których dana grupa żyje. Spełnienie tych warunków w dziejach rodu ludzkiego jest niesłychaną rzadkością; nic więc dziwnego, iż wielki mit, dający ujście dla impulsu twórczości, pozostaje najczęściej odwiecznym marzeniem dla duszy męskiej, jej nieugaszoną tęsknotę. Mit kulminuje w pewnym typie kulturalnym, jako tym, co wszystkie elementy (impuls twórczości, grupa społeczna, pojmowana jako masa biologiczna, mechanizm socjalny i podłoże geofizyczne) zestraja w skutecznej syntezie; przypomnijmy tu przykład z jazdą na rowerze.
Dopiero w atmosferze wielkiego mitu życie indywidualne nabiera pełnego sensu i uzasadnienia, przestaje być odrażającym systemem zabiegów o zbawienie wieczne. Heroiczne pojmowanie istnienia, staje się zgodne z nakazami mądrości życiowej, pasujące do rytmu codzienności, przestaje być śmiesznym dodatkiem do seks -apeall'u, czy innych uroczystościowych "kwadransików dla duszy".
Dopóki mit nie jest urzeczywistniony, pozostaje w sferze tęsknoty do wytężonego, bohaterskiego i twórczego życia, najistotniejsze zadanie człowieka spełniane być nie może. Do głosu wówczas dochodzi to co w naturze ludzkiej jest balastem na pół zwierzęcym. Życie wydaje się wówczas jakąś upokarzającą omyłką, którą konsekwentniejsze natury męskie pragną możliwie szybko skrócić. W ten sposób wyłonił się przed wiekami prąd duchowy prachrześcijanizmu, streszczający się w maksymie: umierać - to zysk. Na to pójdą tylko nieliczni: dla przeważającej zaś części person, histeryzujących w ślepej uliczce niepotrzebnego istnienia, trzeba wyszukać coś, co zwierzęcy strach przed nieznanym kresem spoleruje. Tu kryje się źródło wszystkich religijnych systemów monistycznych. Instytucja życia pozagrobowego, raj, piekło, stają się wynalazkiem ułatwiającym bezsens wegetacji, rozproszonym w przestrzeni i czasie Robinzonom. Taki system musi się opierać o "prawdy odwieczne", niezmienne, jak niezmienną jest nędza człowieka, będącego strzępem czegoś, co powołane było do wielkości.
Nasza epoka brzemienną jest w możliwości syntez mototwórczych. Opierają się one o grupy historyczne jakimi są narody. Z drżeniem duszy uczestniczymy w montowaniu wiązadeł duchowych mitu polskiego. Najwyraźniej to dostrzec możemy w tej dziedzinie, gdzie mowa najgłębszych impulsów woła do nas w dziełach sztuki. Wbrew wiekowym wysiłkom systemów kulturalnych małości, z gleby etnicznej polskiej wyrastają siły niespożyte.
Ktoś kto oglądał dzieła Szukalskiego, nie prędko wyzwoli się z fali uczuć, które one poruszają. Genialność tego artysty nie polega tylko na tym, iż własnym niepokojom twórczym dał tak wstrząsający wyraz, lecz jeszcze i na tym, iż zasadnicze emocje, które te dzieła zrodziły, są podstawowymi elementami dojrzewającego wśród nas mitu.
Artystą jest ten, kto posiadając pewne przeżycia natury metafizycznej, potrafi wyrazić je w dziełach sztuki, zmaterializować, w ten sposób, iż w duszy widza, czytelnika, czy też słuchacza odżyją te same stany psychiczne. Jakież stany emocjonalne dominują w osobowości Szukalskiego, i poprzez jego potężne dzieła, odżywiają w duszach odbiorców?
Dominuje tu wola twórczości, sens życia indywiduum uzasadniająca. Jest to głęboki, religijny stosunek do życia. Impuls twórczości przejawiać się może tylko w warunkach spełnionego mitu. Otóż elementy tego mitu i jego styl, twórczość Szukalskiego rysuje nam ze wspaniałą wyrazistością. Wola twórczości przenika ideę wspólnoty narodowej, pojmowanej jako dogłębne zespolenie sił i ich najbardziej produktywne przeżycie. Jest to mit potęgi, polegający na rozwinięciu pierwiastków duszy polskiej i słowiańskiej, uwiecznienie ich w dziełach potężnych, rękami milionów, rzeźbienie świata żywiołów według wewnętrznego wzorca.
Czy dziwić się można temu, iż twórczość Szukalskiego, niosąca w sobie owe pierwiastki prawdziwej polskości, wzbudzić musiała trwogą w typie kulturalnym spoczywającym na "odwiecznych prawdach" człowieczej degradacji?
Zaśniedziała małość z zasady stawia rozpaczliwy opór, apelując nie bez skutku do tego wszystkiego, co w człowieku jest strachem, lękiem przed podjęciem się właściwego zadania, jakie Stwórca wszechrzeczy postawił gatunkowi ludzkiemu. Walka musi się odbyć wokół szczytowych zasad. Do tej walki należy się duchowo uzbrajać.
Jan Stachniuk |